Dlaczego rządzący powinni dążyć do obniżania podatków w Polsce?

18 czerwca, 2016 Wyłączono przez Dawid
Dlaczego rządzący powinni dążyć do obniżania podatków w Polsce?

Nie ma złotej recepty na rolę państwa w gospodarce.

obniżanie podatków w Polsce

Najczęściej spotykane są dwa stanowiska. Pierwsze, mówi o tym, że podatki powinny być wysokie, interwencjonizm państwa w życie gospodarcze silny, a swoistym mentorem tej grupy jest angielski ekonomista John Keynes, którego poglądy zaczęły odgrywać dominującą rolę w światowej gospodarce po wielkim kryzysie z 1929 roku.Jak się jednak okazało, twierdzenia zwolenników silnego interwencjonizmu państwa nie przetrwały próby czasu, którą okazał się kolejny wielki kryzys finansowy – ten z 1973 roku. W skrócie – głównie chodziło o to, że w efekcie działania silnych związków zawodowych, a także osiągnięcia wieku produkcyjnego przez pokolenie wyżu demograficznego, dla którego nie było wystarczającej liczby miejsc pracy, pojawiły się negatywne zjawiska gospodarcze. Z jednej strony ogromne bezrobocie, w dużej mierze spowodowane także wysokimi zasiłkami państwowymi, przez co wiele osób nie chciało już pracować. Z drugiej strony, pracujące osoby w wielu zakładach, miały liczne przywileje socjalne. Dobra koniunktura i łatwa dostępność kredytów powodowały, że do pewnego momentu wszystko zdawało się dobrze funkcjonować – państwowo opiekuńcze wydawało się gwarantować dobrobyt. Gdy państwa arabskie zrzeszone w OPEC postanowiły zmniejszyć wydobycie ropy naftowej i jednocześnie zwiększyć jej ceny dla sojuszników Izraela – USA i krajów Europy Zachodniej, czar socjalizmu prysł. Przez drastyczny wzrost ceny ropy naftowej posypały się gospodarki tych państw. Do głosu doszli neoliberałowie, którzy odwoływali się do poglądów Friedricha von Hayeka  i Miltona Friedmana (obaj dostali nagrody Nobla z ekonomii – odpowiednio w 1974 i 1976 roku). Najważniejsi polityczni przedstawiciele neoliberałów w tamtym okresie to prezydent USA Ronald Reagan i premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. Obaj Ci politycy wypowiedzieli swoistą wojnę związkom zawodowym, popierali ograniczony wpływ państwa na gospodarkę i obniżkę podatków.

Obecna sytuacja podatkowa w Polsce

Większość formacji politycznych w Polsce popiera gospodarkę wolnorynkową, ale też dostrzega potrzebę ograniczonego udziału państwa w gospodarce. Istnieje jednak kilka środowisk silnie liberalnych, przykładowo partia KORWIN, według której prywatyzacji powinien podlegać praktycznie cały majątek państwa, poza wojskiem, wszelkimi służbami porządkowymi i sądownictwem. Prywatne miałyby zatem być także m.in. autostrady, czy strategiczne spółki energetyczne. To dość radykalne stanowisko.

Przejdźmy jednak do tematu podatków. Wysokie podatki, zwłaszcza te w formie progresywnej, jak podatek dochodowy w Polsce, to karanie osób, które otrzymują wysokie wynagrodzenia za swoją pracę. Obywatele słyszą o takich „złotych” interesach, jak Stadion Narodowy za 2,2 mld zł (jeden z najdroższych stadionów w Europie, na którym na co dzień nie gra żadna drużyna, co roku przynosi straty), kupno 20 pociągów Pendolino za 1,6 mld zł (można było kupić kilka razy tańsze polskie pociągi od PESY lub Newagu. Po co nam włoski pociąg rozwijający prędkość 250 km/h, gdy nie ma u nas do tego torów? A do tego obecnie polscy producenci również wytwarzają takie pociągi), czy osławiony wydatek aż 49 mln złotych przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej na portal dla bezdomnych. Słysząc takie rzeczy, można potwierdzić prawdziwość znanego powiedzenia lorda Actona: „Każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie”. Rządzący zawsze będą twierdzili, że mają rzekomo za mało środków budżetowych. Łatwiej bowiem jest pozyskać nowe wpływy z kolejnych podatków nałożonych na obywateli, aniżeli zacząć racjonalnie gospodarować tym, co już się ma. To z kolei powoduje frustrację ludzi przedsiębiorczych, którym państwo odbiera znaczną część ich zarobku. Jednocześnie rozleniwia tych obywateli, którzy wolą pobierać zasiłek i okresowo pracować na czarno, niż zarabiać normalnie.

Krzywa Laffera – podatkowy elementarz

Patologia się nakręca. Wielu rządzących nie rozumie istoty działania tzw. krzywej Laffera, czyli faktu, że coraz wyższe opodatkowanie obywateli nie oznacza wprost proporcjonalnie zwiększonych przychodów do budżetu państwa. Wysokie podatki powodują większe zatrudnienie w szarej strefie, większą liczbę pracowników na tzw. umowach śmieciowych, a także rozliczanie się dużych firm w „rajach podatkowych”. Z tej ostatniej praktyki skorzystał chociażby polski koncern ubraniowy LPP, właściciel m.in. Reserved, House, Mohito i Cropp. Firma przeniosła prawa do znaków towarowych swoich marek spółce zarejestrowanej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Sytuacja ta wywołała oburzenie części klientów firmy, ale dobrze zauważyć tutaj dwie strony medalu, warto tu zacytować znanego ekonomistę, prof. Krzysztofa Rybińskiego:

sklep Wspieram Rozwój PL

„Jeżeli chcemy protestować przeciwko temu, że korporacje płacą za małe podatki, to idźmy z awanturą pod Sejm. I miejmy pretensję do polityków polskich i zagranicznych, że stworzyli regulacje, które umożliwiają zagranicznym korporacjom, by nie płaciły podatków w Polsce, a przez to polskie firmy również muszą takie praktyki stosować. Gdyby to było niemożliwe, wtedy warunki konkurencji byłyby równe. A tak, skoro raje podatkowe funkcjonują i zagraniczne firmy z nich korzystają, polskie również muszą, żeby dać radę w globalnej i brutalnej konkurencji o rynki zbytu i o pieniądze”.

W skrócie – polska firma, aby konkurować z zagraniczną, niestety musi stosować podobne, złe praktyki. Gdyby zagraniczne firmy nie mogły tak łatwo unikać opodatkowania w Polsce, sytuacja byłaby inna. A korzystny efekt można by uzyskać także po prostu przez niskie opodatkowanie wszystkich działających w Polsce firm. Taka sytuacja dodatkowo pobudziłaby wzrost inwestycji w naszym kraju – także tych najbardziej przez nas pożądanych, a więc inicjowanych przez polskich przedsiębiorców.

Mniejsze podatki = większe zatrudnienie

Wiele osób wini pracodawców za to, że nie chcą zatrudniać nowych pracowników, a jeśli już to robią, to idą po najprostszej linii oporu – oferują niską pensję i do tego na umowę śmieciową. Trzeba zaznaczyć, że na ten temat nie można patrzeć jednostronnie i rzeczywiście istnieje część pracodawców, którzy w żadnym razie nie podzielą się większym zyskiem ze swoimi pracownikami. Nie dotyczy to jednak wszystkich, a występuje tu także inny problem. Załóżmy, że pracownik chce zarabiać 2500 zł netto na umowę o pracę. Aby mógł tyle dostać, pracodawca musi łącznie wydać na ten cel aż 4217,17 zł! Czyli blisko o ponad 1,7 tys. zł więcej, niż faktycznie zarobi pracownik. I w tym momencie pracodawca ma dwa wyjścia – zatrudnić po prostu mniejszą liczbę osób na taką pensję, albo też pozyskać więcej pracowników na czarno lub zatrudniać w oparciu o umowy śmieciowe. Bywają i takie praktyki, że część pieniędzy pracownik otrzymuje w oparciu o umowę, a resztę na czarno. Gdy te patologiczne praktyki stają się powszechne, inni pracodawcy, którzy nawet chcieliby zatrudniać „po bożemu”, muszą jednak kombinować, aby obniżać koszty działalności i pozostać konkurencyjnymi. Raczej nie o to rządzącym chodzi.

Warto zauważyć, jak wygląda w Polsce obecnie praca tzw. samozatrudnionych, czyli osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Tutaj państwo całkowicie niszczy przedsiębiorczość, a wszystko przez zryczałtowany ZUS – przez pierwsze 2-lata jest to preferencyjna składka, wynosząca w 2016 roku roku 465,28 zł, ale już po tym okresie aż 1121,52 zł! A zatem w przypadku mikrofirm, gdzie np. przychód miesięczny wynosi 2500 zł, tak wysoka miesięczna składka całkowicie rujnuje sens działalności. Tu jednak należy powiedzieć, że decydenci zauważyli wreszcie, że nie każdy przedsiębiorca to Bill Gates i spora część z nich to po prostu osoby, które traktują własną działalność jako alternatywę do pracy na etacie i wcale nie zarabiają kroci. Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego zaprezentował w kwietniu 2016 roku projekt, zgodnie z którym przedsiębiorcy o przychodach do 30 tys. zł rocznie mają płacić 15 proc. podatek od obrotu zamiast ZUS, PIT i VAT. To byłby krok w dobrą stronę, nie wiadomo jednak na razie, czy zmiana wejdzie w życie.

Te pieniądze i tak napędzą gospodarkę

Załóżmy, że nie ma w ogóle podatku PIT, pozostają jedynie VAT, CIT i akcyza. Składki na ZUS i NFZ stają się radykalnie niższe. Niestety, wielu decydentów wciąż scenariusz ten rozpatruje w prosty sposób, po prostu odejmując od budżetu na dany roku łączną kwotę, która „wpadła” z tytułu tych obciążeń finansowych. I to jest argument, że przecież nie można tak obniżać podatków, bo budżet bardzo na tym ucierpi, nie będzie funduszy np. na wypłatę emerytur…

Oczywiście, gdy ludzie mają więcej pieniędzy, w efekcie niższych podatków, to i tak większość z nich nie trzymają w przysłowiowej skarpecie i wydają na konsumpcję – i tym samym w wielu formach spora część tych pieniędzy wraca do budżetu – w formie podatku VAT od kupowanych towarów i usług, akcyzy, czy podatku CIT od firm, które w wyniku większych przychodów, odprowadzają go więcej. Poza tym, gdy opodatkowanie pracy i firm jest mniejsze, maleje też szara strefa – taka działalność przestaje się opłacać. Przedsiębiorcy mając więcej pieniędzy, mogą je inwestować – m.in. w stworzenie nowych miejsc pracy, we wdrażanie innowacji, które z czasem mogą przynosić spore zyski. To się opłaca wszystkim stronom.

Nie chodzi tutaj o to, aby całkowicie odrzucić rolę państwa w gospodarce – fakt, że może ono spełniać bardzo ważną rolę pomocniczą, pokazują chociażby przykłady Korei Południowej, Japonii, czy Chin. Jednak państwo powinno pełnićrolę pomocniczą, a nie nadrzędną w gospodarce. Tworzenie dobrego klimatu, poprzez układanie stosunków międzynarodowych, tak jak w przypadku ostatnich porozumień polsko-chińskich, upraszczanie prawa podatkowego i obniżanie ich, a także mądre dofinansowanie przez państwo określonych, innowacyjnych projektów rodzimych firm – to klucz do sukcesu.

Autor: Adam Stankiewicz

 

Najczęściej zadawane pytania – FAQ

 

Jakie niesprawiedliwości wiążą się z wysokimi podatkami?

 

Jedną z najbardziej rażących niesprawiedliwości są regulacje, które tworzą raje podatkowe dla zagranicznych kolosów, którzy tranferuja swoje zyski za granicę. Tymczasem najwięcej pieniędzy w formie podatków zabiera się polskim firmom i pracownikom. Kolejny problem to zryczałtowany ZUS, który jest taki sam, niezależnie od tego czy firma to jednoosobowa działalność generująca skromny przychód, czy większa firma. Podatki, które pozostają w kraju mogą napędzać gospodarkę, powinny jednak być one dostosowane do możliwości Polaków.

 

Czy państwo powinno całkowicie przestać ingerować w gospodarkę?

 

Nie chodzi o całkowite pozbawienie państwa wpływu na rynek i gospodarkę, ale o to, żeby spełniało funkcję pomocniczą i liczyło się ze swoimi obywatelami i ich potencjałem gospodarczym, a nie zagranicznymi korporacjami. Racjonalnie wyznaczona wysokość podatków, dostosowana do zarobków, połączona z dofinasowaniem projektów rodzimych firm i uproszczeniem prawa podatkowego zdziała więcej, niż podlizywanie się zachodnim gigantom rynkowym.

Czy wysokie podatki niszczą rynek pracy?

 

Nieadekwatnie wysokie podatki mogą powodować, że firmy zmniejszają liczbę zatrudnionych osób albo całkiem rezygnują z pozyskiwania dodatkowych rąk do pracy. Ponadto zdarza się, że firmy, które mimo tych niedogodności i niewystarczających obrotów, decydują się dalej prowadzić biznes i zatrudniać ludzi, a robią to kosztem uczciwie zawieranych umów i praw pracowników. Kolejny problem, to demotywowanie ludzi do wykorzystania swojej kreatywności w pracy na samozatrudnieniu. Najsmutniejsze jest to, że to nie państwo pomaga rozwijać się mikrofirmom; początkujący wybierają rozliczanie się poprzez firmy rodziny/znajomych albo w inkubatorach przedsiębiorczości.

Jaki jest przykład sensownych regulacji podatkowych?

 

Jednym ze sposobów mogłoby być odejście od zryczałtowanego ZUSu. Ciekawą propozycją Parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego było wprowadzanie podatku o wysokości 15% od obrotu dla firm, które zarabiają mniej niż 30 tys. złotych rocznie, zamiast ZUS, PIT czy VAT. Popularne jest stwierdzenie, że wysokie podatki karzą tych tych, którzy zarabiają dużo, ale są one również karą dla tych, którzy zarabiają mniej.

 

sklep Wspieram Rozwój PL

Inne artykuły, które mogłyby Cię zainteresować:
Transfer zysków za granicę = unikanie podatku – o tym, jak zagraniczne korporacje całkiem legalnie transferują zysk z polskich spółek do swojej centrali.
Co jest izraelskie w Polsce? – o tym, które firmy działające w Polsce należą do izraelskiego kapitału. Jest wśród nich kilka dużych, powszechnie znanych podmiotów.